iGUANAcaste
ZimneKiwi leci do ciepłych krajów!
W gorącym Guanacaste spędzimy kolejne tygodnie. Wziąwszy za przykład kolibry, które migrują na południe, tak jak i one nie zamierzamy tonąć po pas w kanadyjskim śniegu. W zależności od kilku czynników będziemy układali naszą dalszą drogę.
Niewielką Artolę odwiedzamy już trzeci raz. Początkowo była to dla nas arena zmagań z upałem i wiatrem wiejącym od rana do wieczora. Początkowo nie wierzyliśmy Jackowi, który ostrzegał nas, aby poruszać się wyłącznie po obszarze cienia i to w najwolniejszym możliwe tempie. Wkrótce okazało się to niezbędne! Przy okazji szlifowania, malowania i pozostałego drobnego majsterkowania staraliśmy się kąpać w cieniu, a w przerwach – w wodzie.
Ceną jednej z tych kąpieli była druga utrata okularów! Drugi pobyt to odbudowa po „nikaraguańskiej wpadce”. Życzliwie przyjęci ponownie, mieliśmy dobre warunki, aby przygotować się na przenosiny do Kanady.
Siłą rzeczy Kostaryka jest nam bliższa nie przedtem. Uprzednie przetarcie ścieżek teraz ułatwia lepsze zrozumienie otaczającego nas, innego świata. Do ticosów podchodzimy z większą pobłażliwością, ale i rezerwą, bo w tutejszym świecie possible mañana odpowiedzialność za słowo najwyraźniej istnieje w bardzo ograniczonym stopniu. Ustępuje ona po prostu pola wyrażaniu najszczerszych chęci. Jednak te, okraszone szczerym uśmiechem, nie pozwalają długo się gniewać na „niesłownych” tico. Co jeszcze jest swojskie? Wszędobylskie śmiechy gekonów, wołania wyjców, skrzek papug i charakterystyczne brzęczenie kolibrów. Nie dziwi już również obecność bananowca, hibiskusa i nerkowca, a drzewo noni kusi nielicznych śmiałków swoim charakterystycznym „zapachem”.
Teraz przynajmniej mamy sprzyjające okoliczności, aby w stylu „Retro” nadrobić marcową przerwę pomiędzy Kostaryką, a Kanadą. W najbliższych tygodniach należy się spodziewać regularnej korespondencji. I oby te słowa nie pozostały tylko w sferze najszczerszych chęci! 🙂
Pozdrawiamy serdecznie
Dominika i Paweł