KwK: plan, Kiwan i rzeczywistość

/ 13 sierpnia, 2019/ Kanada/ 2 comments

Rysując w Olecku mapę i nanosząc na niej strategiczne punkty do odwiedzenia, dwa z nich zaznaczyliśmy w Kanadzie. Kitchener na wschodzie i Vancouver na zachodzie. W pierwszym – bliska rodzina, w drugim – wieloletni dobrzy sąsiedzi babci i dziadka, których niejednokrotnie jako dziecko widywałem na korytarzu lub u nich w mieszkaniu. Start podróży zagraliśmy z wiatrami pasatowymi, aby zwiększyć szanse złapania jachtostopu na południu Europy, gdzieś w okolicach Gibraltaru. Później tylko przesuwaliśmy palce po mapie, dodając kolejne tygodnie. Z tego wszystkiego wyszło nam, że w Kanadzie będziemy na Wielkanoc. Wizja wspólnego spędzenia Świat była bardzo atrakcyjna. Założyliśmy potrzebny bufor, aby plan był realistyczny i ruszyliśmy w podróż. Mimo wielu zawirowań i zmian w kalendarzu, rzeczywiście na lotnisku w Toronto wylądowaliśmy w Wielkim Tygodniu.

Od początku byliśmy przygotowywani przez znawców tematu Ameryki Północnej na konieczność zakupu własnego środka lokomocji. Nasze oczekiwania co do kupna kampera zderzyły się jednak z finansową rzeczywistością. Nawet leciwe jednostki okazały się obciążać nasz budżet ponad możliwości. Co robić dalej? Zaczęliśmy rozważać możliwość wynajęcia pojazdu, ale w końcu stanęło na zakupie minivana, którym na zimę mieliśmy się przenieść na południe USA, uciekając przed mrozami. Nowy paszport, który przyszedł do Toronto, należało jeszcze powtórnie zaopatrzyć w wizę turystyczną do południowego sąsiada Kanady, lecz to, co wydawało się być formalnością, okazało się niemożliwe. Poprzednim razem w Warszawie spotkanie w ambasadzie i wydanie pozytywnej decyzji dla naszej dwójki zajęło pół godziny. Jednak pani konsul w Ottawie dokumentu nie wydała i odcięła nam tym samym możliwość wyjazdu kraju drogą lądową. Azymut z zachodniego odwrócił się zgoła o sto osiemdziesiąt stopni, bo zachęceni wieloma opowieściami postawiliśmy na wschodnie wybrzeże Atlantyku.

This slideshow requires JavaScript.

Z zakupem czternastoletniego Forda Freestara nie było problemu, chociaż o tym modelu dowiedzieliśmy się przechodząc przypadkiem obok podobnego pojazdu. Wcześniej myśleliśmy o Dodge’u. Auto zostało przewiezione do mechanika, aby przygotować je do trasy. Potem zaczęła się cała, długa droga do zrozumienia kanadyjskiego systemu administracyjnego. Wiele wysłanych emaili w końcu przyniosło oczekiwany skutek. Ścieżka musiała wieść przez zdobycie prawa jazdy. Dowiedzieliśmy się jednak, że rodzaj posiadanej licencji wpływa na wysokość składek ubezpieczeniowych. Postanowiliśmy zawalczyć o najwyższe uprawnienia, ale do tego potrzebne było potwierdzenie z urzędu z Polski. Później tłumaczenie dokumentu musiało zostać wykonane przez wskazaną nam panią z Kitchener i zaaprobowane przez Centrum Multikulturalne w tym samym mieście. Potwierdzenia wiarygodności dokonywane są jednak tylko raz w tygodniu… we środy. Zbyt długo by pisać o wszelkich szczegółach. Finał był taki, że dzięki ciężkiej pracy Dominiki (musiała zdać egzamin teoretyczny i praktyczny – obydwa z sukcesem za pierwszym razem) zdobyliśmy prawo jazdy, które otworzyło nam drogę do ubezpieczenia i zarejestrowania samochodu.

This slideshow requires JavaScript.

Później wystartowały przemiany wewnątrz auta oraz kilka kosmetycznych ulepszeń na zewnątrz, co w sumie zajęło nam siedem dni, rozbite na dwie tury. Kilka godzin dziennie poświęcaliśmy na pomoc Anastasii, a wieczory i noce na mierzenie, cięcie, szlifowanie i kręcenie. Nasz projekt co rusz zderzał się z rzeczywistością, ale w efekcie zbliżaliśmy się do upragionego rezultatu. Teraz mamy łóżko z dużym materacem. Półkę z oświetleniem nad głową, mini kuchnię z rozkładanym blacikiem oraz dużo przestrzeni do przechowywania naszego ekwipunku. Ja starałem się dbać o stronę montażową naszego projektu, Dominika miała wizję, a ponadto pragnąc nadać wnętrzu przytulny wygląd wciąż zmagała się z moim minimalistycznym podejściem. Na szczęście dla nas zwyciężyła jej wersja, co widać na zdjęciach. Smaczku dodaje fakt, że prawie wszystkie materiały użyte do konstrukcji wnętrza pochodzą z przepastnych stodół naszej farmy.

This slideshow requires JavaScript.

Share this Post

2 Comments

  1. Z zafascynowaniem o Was się czyta. Idziecie do przodu z coraz to nowymi pomysłami. Już nie mogę się doczekać co nowego wymyślicie dalej 🙂

    1. Izunia, nas samych zaskakuje codzienność 🙂 Dajemy się ponieść fantazji, a świat stoi otworem.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*