Genua skąpana w deszczu i wspomnieniach
Poranny miarowy stukot kropel o parapet pozwala przyjemnie przedłużyć sen. Potrzebujemy się wyspać po ostatnich nocnych rajdach.
Poranny miarowy stukot kropel o parapet pozwala przyjemnie przedłużyć sen. Potrzebujemy się wyspać po ostatnich nocnych rajdach.
Już poprzedniego dnia (a dokładniej w środku nocy, po naszym fantastycznym autostopie z Roberto) Dominika swoim zwyczajem zaczęła analizować możliwości noclegu na różnych kempingach. Finalnie padło na Camping Grinto, do którego mieliśmy jednak daleko.
W stolicy Chorwacji byłem w 2008 roku, wracając z turnieju chórów, odbywającego się w macedońskiej Ochrydzie. Co się zmieniło przez ostatnie dziesięć lat? Głównie moje postrzeganie świata 🙂
Do Turynu dotarliśmy późno, dawno po zachodzie słońca. Oczywiście w autobusie naczytałam się, co w tym mieście zobaczyć, czego nie warto, a gdzie w ogóle nie powinniśmy się znaleźć. I właśnie w takie miejsce mieliśmy się dostać.
Leniwe godziny w Weronie rozpoczęliśmy od poszukiwania przyjaznej kawiarenki, w której będziemy mogli zjeść śniadanie. O godzinie 7 rano miasto dopiero budziło się, mijały nas tylko grupki młodzieży zmierzające na pierwsze zajęcia.
W ramach sprawdzania stanu wiedzy polskiej młodzieży (w każdym wieku), tym razem pytanie o literackie źródło powyższego cytatu 🙂