KwK: Przygotowania do (re)startu
Dzień 4
13 sierpnia 2019
Od rana oczekujemy na werdykt dotyczący samochodu. Nadzieje, że nie jest to jednak skrzynia biegów rosną. Pewnie dlatego, że ziarno zasiane przez Waltera zaczęło kiełkować na żyznej glebie naszych pragnień. Poranny telefon do warszatu w Rocklyn to potwierdza! Jest nawet prawdopodobne, że będziemy mogli odebrać Kiwana już dzisiaj. Po śniadaniu zabraliśmy się za koszenie trawy. Nie mogło być inaczej – Dominika wsiadła na swój ulubiony traktor i bez demontowania przedniej łyżki zaczęła kreślić na murawie esy-floresy.
Przyjeżdżając w sobotę na farmę w planach mieliśmy jeszcze wykonanie dwóch drobnych usprawnień. Pierwszy i najważniejszy na krótkiej liście był montaż zasłonek, które wielkodusznie uszyła nam Gosia. Mniej ważne według nas były haczyki przytrzymujące podstawę łóżka w pozycji pionowej z tyłu nad lodówką. Jednak brak materii – samochodu, zamienił się w energię w postaci Dominiki. Ta, ze świecącymi oczami, podjęła ostatnią (bo skuteczną) próbę przekonania mnie do wykonania prysznica. Tym razem czułem, że nie ma co się zasłaniać wymówkami. Wyczerpaniu uległy projekty ważniejsze, okazało się, że mamy również darowany czas. Miejsce do pracy sprzyja – są potrzebne narzędzia, sklepy z potrzebnymi artykułami dziesięć kilometrów na północ. Zatem, do dzieła! Wykonawszy już wcześniej przegląd projektów, żona znowu uprzejmie przysunęła mi pod nos… mój własny telefon. Od przeszło tygodnia miałem już u siebie kompendium niezbędnej wiedzy.
Jeszcze raz przeczytałem przewodnik krok po kroku, zobaczyłem film instruktażowy w innym miejscu i po uzgodnieniu szczegółów z Dominiką – ruszyliśmy na zakupy. W pół godziny okazało się, że cały potrzebny materiał jest dostępny „od ręki”, więc obciążeni nowymi zabawkami wracamy na farmę. Nasze kolejne pomysły nie wywołują już większego wrażenia na naszych serdecznych kanadyjskich znajomych, ale tym razem długa na trzy metry czarna rura wzbudziła zainteresowanie. Przygotowanie zbiornika-tuby i montaż pierwszych elementów przeprowadziliśmy wieczorem.
Dzień 5
14 sierpnia 2019
Mimo, że wymiana synchronizatora wału – bo ta część okazała się być przyczyną nieprzyjemnych wstrząsów – przebiegła pomyślnie już wczoraj, to dzisiaj przyszedł czas na odebranie naszego czterokołowego mieszkania. Wcześniej wstaliśmy, aby na miejscu być zaraz po otwarciu. Bardzo życzliwa obsługa życzyła nam bezpiecznej podróży i po niecałym kwadransie rozmowy wracaliśmy na dwa samochody do Fairmount.
Po powrocie ruszylismy z projektem – Ogrzewany Słońcem Zbiornik Ciśnieniowy Zasilany Energią Powietrza. W skrócie – OSZCZEP. Ten wymagał jeszcze sklejenia poszczególnych elementów składowych, przycięcia rury na wymiar oraz opracowania mocowania. W ostatnim punkcie niemałe zasługi ma Joseph, który nie dość, że zaproponował metalowe obejmy do rur, to za godzinę wrócił z nimi w garści. Na moją sugestię o zwrocie mu pieniędzy, w swoim stylu odpowiedział go away! i z uśmiechem się odwrócił. OSZCZEP został sklejony, przycięty, spasowany i założony na dach do testowania. Próby ciśnieniowe wykazały następujące rezultaty:
- manometr naszej taniutkiej sprężarki jest zepsuty,
- jest przeciek na szybkozłączce pomiedzy wężem a kranem, i to w dwóch miejscach!
- rura jest krzywa,
Na tym koniec problemów. Internetu by nie wystarczyło na wymienienie sukcesów, jak na przykład – działający nowo kupiony zawór, albo całkowita szczelność zaworu odpowietrzającego na korku wlewu. Ale pozytywami się nie zajmujemy – trzeba zwalczyć wady. Przy tym poczułem się trochę jak w mojej pracy w stoczni – tuziny codziennych sukcesów pracowników przechodzą niezauważalnie do historii, a pojedyncze wady urastają – cytując – „do rozmiarów antycznej tragedii” 🙂
Na nasze dolegliwości znaleźliśmy jednak remedium i po kilku godzinach pracy, nasz pomalowany matową farbą OSZCZEP został zawieszony na dachu. Dodatkowo, po napełnieniu wodą poddaliśmy zarówno samochód, jak i nową broń testom drogowym, które wypadły nadwyraz pomyślnie! Woda z testów posłużyła do umycia szyb. Przy tym okazało się, że uszczelniacz, którego użyłem do „naprawienia” (czytaj – zalepienia) szybkozłączki nie jest przewidzany do intensywnego kontaktu z wodą. Szybko znalazłem właściwy silikon i naprawiłem swój błąd. Jutro zweryfikuje czy skutecznie.
Po zmroku zamontowaliśmy jeszcze tylko czworo „uszu” do blokady wspomnianej wcześniej klapy, a Dominika z radością zaprezentowała efekt kolejnego dzieła. Białe zasłonki okalają naszą niewielką przestrzeń życiową, dodając nam niemałego poczucia prywatności. (Re)start już dziś. A w piątek będziemy uczyli Kiwana tego, co lubimy najbardziej, czyli żeglugi 😉
Paweł