Retro: Panie komisarzu!
30 marca 2019
Sobota
Wita nas gorący poranek. Słońce wpada bezpośrednio na patio, więc cienia szukamy na hamaku i krzesłach umiejscowionych w cieniu. Teraz jest czas na przegadanie wszystkiego z rodziną. Co jakiś czas odzywa się Pani Konsul. Ustalamy szczegóły dalszego postępowania. Póki co jednak, jesteśmy unieruchomieni do czasu otrzymania dokumentu z pieczątką. Ile można jednak siedzieć w środku? W końcu wybija dwunasta, określona przez komisarza godzina spotkania. Znowu bierzemy taksówkę. Nie możemy jednak, wspólnie z kierowcą odnaleźć naszego posterunku. W końcu jednak udaje nam się trafić we właściwe miejsce. Czekamy około pół godziny w obrębie podwórka, po którym beztrosko hasają dwa króliki. Nie wiadomo skąd uśmiech znowu gości na naszych twarzach. Korzystając z chwili rozglądamy się ciekawie po przyległościach komisariatu i z rozbawieniem spostrzegamy dwa wiszące w cieniu hamaki (zapewne na czas siesty) oraz fakt, że chłopak czekający na złożenie zeznań – jak się okazało w naszej sprawie – na prośbę posterunkowego zabiera się za… mycie chodnika przed wejściem do budynku.
Jeden z policjantów nas rozpoznaje i informuje, że niestety śledczy Zapata nie przyjedzie dzisiaj do León. Trzeba czekać do jutra. Gdyby nie fakt, że jesteśmy w Nikaragui, rzekłbym kostarykańskie ¡pura vida!. Pozostaje nam wracać bez dokumentu i, co prawdopodobnie najważniejsze, bez pieczątki. Pora nam wracać do Davida. Tym razem rezygnujemy z wygodnej formy przejazdu samochodem i decydujemy się na spacer przez szachownicę ulic. Nasze wczorajsze straty w gotówce to około trzysta dolarów, a mamy już tylko jedną kartę płatniczą w zapasie i kurczące się resztki pieniędzy Dominiki. Z podwójną czujnością idziemy przez kolejne skrzyżowania, mało uwagi poświęcając architekturze, a bardziej skupiając się na otaczających nas przechodniach.
Pewniej czujemy się dopiero na głównym placu przed Katedrą, obecność wielu ludzi przeróżnych narodowości świadczy o wzmożonym ruchu turystycznym. Tym razem przechadzamy się po okolicy, zauważając monumentalność i piękno świątyni i stwierdzając liczną obecność knajpek o nowoczesnym wystroju. Znów kierujemy się do Davida, a ja jeszcze samotnie robię wycieczkę na zakupy do innego niż wczoraj supermarketu.
Po otrzymaniu ostemplowanej denuncii mam przesłać jej skan, wraz ze skanem paszportu do konsulatu w Panamie. Jak jednak zdobyć kopię dokumentu, skoro mam ją na dysku, który został w Kostaryce? W sukurs przychodzi Karol, który cierpliwie przewertował setki folderów i w końcu znalazł ten właściwy plik.
31 marca 2019
Niedziela
Wiele słów otuchy dociera do nas od wczoraj. Rodzina, przyjaciele i bliskie nam osoby wiele robią, aby podnieść nas na duchu. Trzeba przyznać, że są skuteczni, bo niejednokrotnie w rozmowach zdobywamy się na żarty. Podkreślane jest najważniejsze – jesteśmy „cali i zdrowi”, jesteśmy razem, sytuacja jest opanowana. Najtrudniejsze w tym momencie jest oczekiwanie – stan zawieszenia. Znów idziemy na posterunek. Tym razem mamy w sobie już więcej ciekawości do przyjrzenia się architekturze miasteczka. Co jakiś czas natrafiamy na niewielki plac, nad którym góruje świątynia.
Na miejscu spotykamy panią policjant, która przedwczoraj przyjmowała ode mnie zgłoszenie kradzieży paszportu. Prosi żeby chwilę poczekać. W tym czasie wdajemy się w pogawędkę z chłopakiem, którego widzieliśmy już wczoraj. Wydaje się być do nas przyjaźnie usposobiony. Ponadto ma dość dokładne informacje o przebiegu sprawy. Późniejsza wersja oficera Zapaty potwierdza jego słowa. Nasz rozmówca jest również kierowcą trójkółki i był świadkiem sceny kradzieży, rozpoznał troje sprawców, ale fincjonariuszom nie udało się ich odnaleźć. Kamery zainstalowane na dworcu potwierdziły moją wersję wydarzeń, a chłopak, którego ja wskazałem został zwolniony. Odetchnąłem z ulgą. Czyli trop, którym poszedłem odruchowo okazał się właściwy! Ciągle pełzał mi po głowie robak niepewności, który podpowiadał, że może jednak zgubiłem moje dokumenty i dodatkowo uruchomiłem wiele instytucji. Przynajmniej tyle dobrego w tej historii. W końcu przychodzi inspektor. W dodatku ma opieczętowane papiery! Jednocześnie prosi, aby się wstrzymać ze zgłoszeniem kradzieży, ponieważ policja pracuje nad rozwiązaniem sprawy i powinna odzyskać dokumenty.
Kłębowisko myśli narasta w naszych głowach. Iść za radą Zapaty? W końcu Pani Konsul mówiła, aby kradzież zgłosić niezwłocznie. Dzisiaj jest jednak niedziela, a punkt ksero, w którym będę mógł zeskanować dokument i przesłać otwarty jest dopiero od jutra. Siła wyższa decyduje za nas, aby poczekać. Znów zyskujemy promyk nadziei. Podbudowani na duchu, po powrocie do naszej mini-twierdzy u Davida, idziemy jeszcze posilić ciało w najbliższej jadłodajni. W przeciwieństwie do Kostaryki, w której odpowiedniki polskich barów mlecznych to sody, nikaraguańskie domowe jedzenie można zjeść w comedorze.
Wieczorem uczestniczymy we Mszy Świętej w odrestaurowanej katedrze – wizytówce miasta. Piękna zarówno wewnątrz i na zewnątrz zachwyca wielkością i detalami architektonicznymi. Szczególnie duże wrażenie robi przedstawienie poszczególnych stacji Drogi Krzyżowej na dużych obrazach dookoła.
Paweł